cacanki
Przyrzekam , że nic nie obiecam sobie, żadnych postanowień, z których wymigać się potem nader trudno. Już wystarczy to jedno, wlokące się za mną od zeszłego roku, ze Panią Bovary przeczytam, przemyślę, zanalizuję i opiszę. Człowiek głupi ze mnie był przeszłego roku, że hej. Dlatego teraz jedynie sobie przemyśliwuję jakiego rodzaju Chętki bym miała i na co. Po pierwsze to mam apetyt na więcej Coetzee, zwłaszcza na „Młodość”, której okładka przewija się tu ówdzie, słabo eksploatowana po księgarniach. Po drugie widziałam maleńki zbiorek M. Atwood, do której zapałałam sympatią po „Pani Wyroczni” (recenzja n a p r a w d e już wkrótce) i przeczytałam z niego taki urocze opowiadanko o kocim raju. W którym zabawa polega na łapaniu przez kicie małych różowych stworzonek...I okazuje się ze te stworzonka to dusze złych ludzi, dla których ten raj jest piekłem. Reszty nie zdołałam przeczytać, bo za gorąca w księgarni byłoJ
Może też sięgnę po „Lód”- na szczęście jest w rodzinie, nie muszę wiec ponosić ryzyka zakupu tysiącstronicowego tomiszcza, jedynie cierpliwie czekać, aż obecny czytacz skończy. Mam jeszcze ochotę (wzbudzoną przez pewien artykuł w GW) przejrzeć „spiskowców wyobraźni. Surrealizm” A. Taborskiej. Może i nawet kupić bym chciała, cóż z tego kiedy, książka na pólkach kompletnie niewidoczna, tylko w księgarniach internetowych. A tak w ciemno, to nie bardzo lubię iść, zwłaszcza za autorem nie znanym kompletnie.
Ponadto ostatnio obejrzany „Klub Miłośników Jane Austen” wzbudził we mnie ambicje na utworzenie podobnego książkowego klubu we własnym gronie. Na razie jestem na etapie delikatnego zasiewania tego pomysłu tu i ówdzie, i zastanawiam się, jak wzbudzić do niego entuzjazm. Co nie będzie łatwe, bo większość znajomych czyta głównie listy składników na pokarmach dla dzieci, w poszukiwaniu potencjalnych alergenów...
Remedios Varo "Niebiański pokarm"