artyści i inne potwory
Przyznaję od razu, ze tę książkę kupiłam głownie po to, żeby autorka miała gdzie wpisać dedykację. Skusiłam się niewielka objętością, bo miałam w perspektywie podróż i noszenie pakunów, a tu książeczka cieniutka, w oprawie miękkiej, wiec do torebki wcisnęła się bez trudu. Tematyka na dodatek też była „moja”, bo o światku artystycznym, tym razem- Moskwy. Choć okazało się, że tak nie do końca. Bo chyba bardziej niż o sztukę, w tej książce chodzi o nieudolność w wyrażaniu uczuć, o emocjonalna nieporadność, która charakteryzuje głównego bohater, niespełnionego artystę Pietkę. Pietka zapowiadał się na dobrego reżysera teatralnego, ale nic mu w końcu z tych zapowiedzi nie wyszło, przez plątaninę losu i samego Pietki niełatwy charakter. Na szczęście przyjmuje go pod swoje skrzydła stareńka rzeźbiarka, Anna Borysowna. Daje mu dach nad głową i wsparcie finansowe. Relacja między tym dwojgiem to dzika wojna temperamentów i indywidualności. Jednak po pewnym czasie okazuje się, że wygraną jest tu nie zyskanie przewagi siły, tylko przywiązanie, jakim zaczynają się wzajemnie darzyć. Jest w tej książce więcej „popaprańców”: piękna Nina, nieszczęśliwie zakochana we własnym profesorze, uparty malarz, który, wbrew rozsądkowi, odmawia komercjalizacji swoich dzieł, jest też Sasza, córka Anny, sztywna i nudna jak ideał mieszczaństwa, który za wszelka cenę chce ucieleśniać. Wszystkie postaci tej książki są w nieustannym ruchu, kłócą się, martwią, wspominają i tworzą w jakimś wirującym pędzie. Kolory tej książki to barwy zaniedbanego pokoju, w którym od przegrzania drga powietrze i pyłki kurzu bezustannie migocą w świetle kiepskiej lampki. Niby jest szaro, ale jednocześnie niespokojnie i lirycznie. A czy smutno? W pogodzeniu się z losem można znaleźć smutek, ale także wielki spokój. Takie przynajmniej odniosłam wrażenie, śledząc końcowe poczynania Pietki.
mowa o:
Dodaj komentarz