cookies
Amerykańskie ciasteczka mają intrygujące nazwy, wyszukany wygląd, a po ugryzieniu zaskakują lepkim smakiem zakalca. O tym i innych fenomenach amerykańskiej kultury niejeden z nas ma okazję przekonać się na własnej skórze. Tak jak Teresa Hołówka, która spędziła w tym kraju ponad dwa lata, nie tylko pracując naukowo, ale i obserwując uważnie otoczenie, jak i swoje reakcje na nie. Efektem tych swoistych badań własnych jest szczegółowy obraz szoku kulturowego, jaki przechodzi przebywający do Nowego Świata obywatel starego, na dodatek socjalistycznego kraju. Powody do stresu mnożą się w zaskakującym tempie, poczynając od kłopotów z odmiennym systemem wodno- kanalizacyjnym, w którym muszle klozetowe napełniają się po spuszczeniu wody po brzegi, a uruchomienie prysznica staje się skomplikowanym manewrem hydraulicznym.
Potem robi się jeszcze dziwniej-trzeba przebrnąć przez zawiłości small talku na spotkaniach towarzyskich, oduczyć się rumienić i odrabiać z dziećmi specyficzne zadania domowe. Na dodatek nie ma dokąd pójść na relaksujący spacer. Nawet pomilczeć wśród ludzi się nie da, bo okazuje się, ze Amerykanie boja się ciszy panicznie i unikają jej na każdy możliwy sposób, choćby przez oplatanie w kółko tych samych historii, banalnych do bólu zaciskanych dla uniknięcia ziewania szczęk.
Ponieważ autorka jest z wykształcenia socjologiem, udaje się jej spostrzec zacznie więcej i ostrzej niż przeciętnemu Polaczkowi na obczyźnie. Jednak pisze bardziej gawędziarsko niż naukowo, nie żałując ironii i szpil wtykanych w obszerne zady mieszkańców Midwestu. Wszystko jednak z taktem i umiarem nie uwłaczającym dobremu smakowi.
Lektura obowiązkowa dla wszystkich wybierających się za Wielka Wodę. Dla pozostałych rozrywkowa.
Mowa o: "Delicje ciotki Dee" Teresy Hołówka
Dodaj komentarz