extra dry
Po świątecznym ciepełku i słodyczach jeszcze ciągle niewywietrzone.
I dlatego pewnie chodzę wszędzie na piechotę, tak żeby zmarznąć, w kawiarni zamiast ciastka biorę najprawdziwszy-i najkwaśniejszy- sok grejpfrutowy, a wieczorem zabieram się za oglądanie Bergmana („Persona” na TVP Kultura). Po raz kolejny przypominam sobie o Babci na Jabłoni, która po przekarmieniu wnuczka watą cukrową, zabierała go na parówki z ostrą musztardą. Właśnie jestem na etapie parówek, a zwłaszcza musztardy. I dlatego zupełnie mi nie idzie kolejna Grimes, tym razem druga część serii o Emmie. Czytam i coraz bardziej mnie męczy ten budyniowy nastrój pamiętnika objadającej się panienki. Tęsknie patrzę na biografię Bukowskiego, potem na półkę z „Kłamstwami”. Tuż obok biurka czeka Lovercraft, a aromat ma kwaśno-gorzki. Rozglądam, się i rozglądam, i nie mogę zdecydować, czym zagryźć, co najlepiej posłuży za czytelniczy korniszonek?
Dodaj komentarz