Family Man
Wspomniałam ostatnio o Sedarisie i zaczęłam sobie przypominać, jakie to było nasze pierwsze spotkanie. Dostał się moje ręce zupełnie przypadkowo, pożyczony od koleżanki, której prawie nie znałam. Ja pewnie zastanowiłabym się dziesięć razy zanim dodałabym MOJĄ KSIĄŻKĘ w obce ręce, ona jakoś zrobiła to bez traumy. I dzięki jej za to, bo pewnie inaczej nie miałabym szansy przeczytać nic tego autora.
Tymczasem jednak udało mi się, i nie lada przyjemność z tego czytania miałam. Bo Sedaris potrafi o sprawach istotnych pisać lekko, ale nie lekceważąco. Zagubienie chłopca, który dopiero zaczyna pojmować, ze jest gejem, obrażony z tego powodu ojciec, bieda i konflikty rodzinne, to na pewno problemy o sporym ciężarze gatunkowym. Tymczasem nie mamy tu rozdzierania szat, rozpamiętywania nieszczęść, tylko z wdziękiem, czułością, opisanych najbliższych: buchającego testosteronem brata, siostre-nieudaczniczkę i siostrę sztywniarę. Książka jest właściwie zbiorem opowiadań, kalejdoskopem zdarzeń z życia jego i rodziny. Czytając, miałam wrażenie, że przeglądam zawartość kieszeni chłopca, który już jako dorosły rozsypał schowane w niej kiedyś skarby, po kolei bierze każdy do ręki, i tłumaczy mi jego wartość. I komponuje książkę ciepłą, z poczuciem humoru, taką jak trzeba na długie wieczory i lodowate wiatry.
Mowa o:
Dodaj komentarz