dawno, daleko
Kiedy moja znajoma zaczęła czytać te książkę, w połowie ziewnęła, skrzywiła się i zajrzała na koniec „żeby sprawdzić, kto zabił”. Nie mogła zrozumieć mojego zauroczenia. A to dlatego, że nie wynikało ono z fascynacji zawiłą intrygą. Bo taka w tej książce nie istnieje. Natomiast zachwycić tu może rzecz inna - pięknie odmalowany obraz prowincji amerykańskiej. Prowincji, której miałam okazję posmakować parę lat temu, przebywając w jednej z najbardziej zapadłych dziur midwestu. Poznałam uroki mikrospołeczności, gdzie każdy zajmuje miejsce, mające swój odpowiednik w szerszym świecie. Pamiętam, że był tam nawet lokalny Papa Hemingway i Che Guevara ;-). W miasteczku unosił się słodki zapach prażonej kukurydzy i popołudniowej drzemki. Każdy do każdego zagadywał, a na brak znajomych można było narzekać tylko przez pierwsze dwa tygodnie pobytu.
I w takiej właśnie mniej więcej atmosferze rozgrywa się akcja tej powieści. A jej czas to lata pięćdziesiąte, moim zdaniem, era, w której Ameryce jest wyjątkowo do twarzy. Bohaterka książki, rezolutna dwunastolatka, przy okazji relacji z przebiegu jej prywatnego śledztwa w sprawie śmierci jej równolatki, daje szczegółowy opis swojego otoczenia. W trakcie czytania mogłam dokładnie dowiedzieć się, co Emma jadła i widziała. Nawet jeśli z wątkiem kryminalnym miało to niewiele wspólnego, wielką frajdę sprawiało mi czytanie o jej ulubionych smakołykach (kotlety w sosie jabłkowo-cebulowym, czy roladki z szynką), znajomych (moją idolką została wredna babcia Emmy, sącząca bezustannie drinki) i lokali (cafe „Tęcza” i jej mleczne koktajle). Są te opisy niezwykłe plastyczne i pozwalają doskonale odtworzyć w wyobraźni całą otoczkę opisanych w książce wydarzeń. Jakby tego było mało, ktoś wpadł na pomysł, żeby na okładce umieścić reprodukcję obrazu Hoppera, malarza, jak żaden inny pasującego do takiego miejsca i czasu. Bo sceny tej powieści sa jakby wyjęte z jego płócien i często przyłapywałam się na tym, że czytam „przez Hoppera”, i w trakcie śledzenia tekstu wyskakiwał mi zaraz w wyobraźni obraz kolejnego z jego dzieł. Dlatego polecam czytanie tej książki:
z "pomocnikiem":
chiara 76: nic nie szkodzi z wpisami-te literki są faktycznie wkurzające. Wiesz, ja kryminałów własciwie nie czytuje, a ten mi odpowiadał, bo wątek kryminalny jest tak mocno "schowany" pod warstwą obyczajową.
Zosik: prawda? te wszystkie frykasy, którymi opycha sie Emma i te zakurzone sklepiki, bary, domy, po których wędruje, echhh. Ale tez nie moge sie zabrac za pozostałe częsci, choc drugi tom grzecznie czeka na półce od dwóch miesięcy.
I właśnie odkryłam Granta Wooda :)
(tzn. znałam jego główne dzieło "American Gothic" ale nie wiedziałam czyje ono ani jaki ma tytuł...)
Dziękuję dziewczyny:)
Dodaj komentarz