Yuck
Co tu dużo mówić, skusił mnie tytuł i pewno wspomnienie. Dotyczyło koleżanki, cierpiącej na specyficzny rodzaj abulii, czy po naszemu mówiąc niedowładu decyzyjnego. Wyglądając z pozoru niewinnie i zasobnie, stawała się moją uciechą, a ekspedientki udręką w każdym odwiedzanym prze nas sklepie. Sztukę przebierania doprowadziła ona do perfekcji uwieńczonej-prawie zawsze-sukcesem nierobienia zakupu. Nawet w zwykłym kiosku z bielizną potrafiła stworzyć kunsztowny spektakl, z rozpakowywaniem pięciu paczek rajstop jako preludium i sceną kulminacyjną w postaci szczegółowych oględzin każdej pary pod światło i rozciągniętej na dłoni. Po około dwudziestu minutach, pełnych rozważań i żywego zainteresowania oglądanym towarem, koleżanka jakby słabła, z wolna opuszczała rękę, delikatnie odkładała towar, wygłaszając kwestię, (której towarzyszyło z reguły lekkie prychniecie osób towarzyszących): „to ja się jeszcze zastanowię...”
Pomna radości dostarczanych prze brak zdecydowania, z ochotą zabrałam się za lekturę. Na początku było nieźle, wieczny chłopiec który „pielęgnuje swoja niedojrzałość” marną posadą, lichym lokalem i niestałością związków. No ale niestety im dalej, tym gorzej się działo. Otóż pewnego dnia bohater decyduje się na wyprawę w ekwadorska dżungle z której jako zdobycz wyniesie miłość, powinność i szczytne ideały. Zanim zaserwuje danie główne w postaci zmienionej postawy obywatelskiej bohatera, autor podkarmia czytelnika iście amerykańską papką z mieszaniny uczuć kazirodczych, narkotycznych wizji, nieszczęść trzeciego świata i rozdziobanych terrorem wież WTC. Wszystko to wywalone na siłę, natarczywie i umaczane w gęstym sosie moralizatorstwa niestety nie tylko psuje smak całkiem niezłego wstępu, ale ostro zalatuje sztuczną karmą dla prostodusznych nieświadomych. Efekt-mdłości i zniechęcenie, oraz decyzja by więcej nie sięgać po tego pisarza oraz odradzać go innym.
Nie polecam:
Dodaj komentarz