zmieszane zagajenia
Daj im nauczkę skarbie,. Pokaż im, co to znaczy być WYKSZTAŁCONYM.
„Wybrane Zagadnienia z Fizyki Katastrof”, str 81
Pedanteria to przewlekła i nieuleczalna choroba, a jej przebieg ma różny stopień nasilenia u różnych osobników. Powoduje ją wirus zwany pedantitum scrupulatis, który u jednych wywołuje ostry stan chorobowy, podczas gdy u innych aktywizuje się tylko w określonych wanrukach, a w skrajnych przypadkach pozostaje on w uśpieniu przez cały okres aktywności życiowej nosiciela (patrz: Encyklopedia Dolegliwości Zmyślonych; strona 721). U mnie na przykład objawia się on niezwykle rzadko, czego dowodem jest nieustający bałagan na moim biurku, we wnętrzach szaf i torebek. Ba, nawet warstw kurzu nie uważam za przeszkodę w godnym i wygodnym życiu - mój typ tak ma i nic nie jest go w stanie skłonić do zmiany (patrz; Żywoty Pań Niesprzątających, rozdział 17: Peek-a-boo, Buksica Jawnoczytająca). Ale, jak niemal każdy, jestem nosicielem w/w wirusa i zdarzają mi się jego silne ataki. Główną przyczyną zwykle jest tekst książki. Po prostu dostaje szczękościsku czytając niechlujnie zredagowany tekst, dłonie zaczynają mi drżeć, gdy otwarty w tekście nawias nie ma sparowanej końcówki zamknięcia. Zgrzytam zębami na niezdarne metafory, nieudolne tłumaczenia, fikuśne zdania, których to fikuśność pada na płask przy próbie złapania sensu.
Niestety przy lekturze tej książki, szkliwo moich siekaczy uległo znacznemu uszkodzeniu, bo kłapałam nimi w oburzeniu nad wyraz często. Jakoś pogodziłam się na wstępie, z tym, że czytam skrzyżowanie pracy licencjackiej (patrz: liczne przypisy i odnośniki) z pamiętnikiem pensjonarki. Natomiast nie mogłam się zgodzić na to, że w książce z ambicjami jak w cytacie, Bille Holiday jest mężczyzną ( patrz zdanie: Nie włączała już Hannah po obiedzie Billie Holiday No regrets,i nie podśpiewywała nieśmiało i niemelodyjnie razem z nim : wybrane zagadnienia: strona 377), słowo „machbox” okazuje się wyrazem należącym do słownika języka polskiego ( w żywiole klaszczących fal łódka wyglądała jak matchbox ibidem: strona 248), a najbłyskotliwsi bohaterowie maja problemy z ustaleniem daty początku II wojny światowej ( przez całą godzinę ich dwie głowy-złota i brązowa-pochylone pod lampą biurkową (SIC!- dopisek mój) jak zmarznięte gołąbki, usiłowały wydedukować w jakim miesiącu Niemcy napadli na Polskę: ibidem strona 125). Tak wiec szybko przestałam wierzyć w erudycję narratorki, a tak samo jak wiedzą, nie imponowała mi swoimi sukcesami towarzyskimi, polegającymi głównie na snuciu się bez celu z grupką bufonowatych małolatów. Najwidoczniej brak w moim życiu doświadczeń z barowych podrywów oraz wspólnych libacji kończących się zbiorowym rzygankiem, ograniczył moje możliwości percepcji do tego stopnia, że nie mogłam w pełni docenić wszystkich walorów tej lektury. Co nie oznacza, że jest ona pozbawiona wszelkich interesujących treści ( o których mowa tu, tu i tu). Nie, jest to poprawne czytadło, zapchane całym mnóstwem zupełnie niepotrzebnych wtrętów aluzji i pseudoencyklopedycznych danych, które zamieszczenie było najwidoczniej sposobem autorki na wywiązanie się z obowiązku stworzenia powieści liczącej ponad 600 stron. Na pociechę dodam, że przez te strony przeleciałam całkiem sprawnie w ciągu trzech dni i nawet nie żałowałam straconego czasu, a co więcej przyznaję, że rozwiązanie zagadki prawie-kryminalnej jest całkiem interesujące. A sama książka? No cóż, na pewno stanowi świetny prezent gwiazdkowy dla rodzinnej nastolaty-kujonicy.
mowa o:
Wyznam jeszcze, że świat barowego podrywu i "rzyganka" całkiem mi obcy!;-)
W sumie to tyle, co miałam powiedzieć, no bo generalnie nie jestem typem, który musi z kimś podyskutować i przerzucić się argumentami za czy przeciw, bowiem wiem, że każdy ma swoje własne gusta i zdanie , i tyle;))
Z pozdrowieniami.
Dodaj komentarz