Barcelona
Jest jedną z głównych bohaterek powieści Zafona. Do tego stopnia, ze jedno z wydań książki zostało zaopatrzone w mini-przewodnik po najważniejszych miejscach akcji. W samej ksiażce natomiast możemy nacieszyć oko bardzo nastrojowymi fotografiami Barcelony, wykonanymi przez dwudziestowiecznego artystę Francesc Catala-Roca. I myślę, ze dobrze się stało, ze miedzy kartami tej historii znajdujemy właśnie takie ilustracje, autentyczne migawki z życia miasta. Przyznam też, że poznanie Barcelony czyni zrozumienie, wyczucie książki łatwiejszym. Miałam szczęście parę lat temu przebyć ulice stolicy Katalonii, zwiedzić kilka muzeów, wstąpić do wielu katedr i przysiąść w uroczych kafejkach. Z tych ostatnich największe wrażenie robi Els Quartre Cats, niegdysiejsze miejsce spotkań Picassa z kolegami, a W „Cieniu Wiatru” ulubiona kawiarnia Daniela. Czynna jest do dziś, ma wystrój zachowany z dawnych lat (żółte ściany, zielone kafelki, obrazy szczelnie pokrywające ściany, mocno wysiedziane ławy i krzesła z ciemnego, wybłyszczonego drewna)i całkiem przystępne ceny. Jednak nie znajduje się na głównym szlaku turystycznym i jej odnalezienie stanowi nielada łamigłówkę, z uwagi na skomplikowany układ wąskich i ciemnych uliczek. W ogóle spacerując bo Barcelonie ma się wrażenie , że Katalończycy bardziej chcą ją ukryć przed turystami niż pokazać jako obiekt wart zwiedzania. Słabe oznakowania, brak informacji w języku angielskim czy wreszcie niechęć przechodniów do rozmów w obcym języku, czynią to miejsce zagadką. Jednak jej powolne rozwikływanie poprzez spacery uroczymi uliczkami przysparza mnóstwo przyjemności. Dlatego warto wybrać sie tam wyposażonym w odpowiedni przewodnik. Mój miał same zalety: kieszonkowy rozmiar, przejrzyste opisy, wyczerpujące informacje, dobre mapki. Bonusem są jeszcze kilkugodzinne trasy wycieczkowe, ułożone tematycznie, do wyboru w zależności od upodobań czy możliwości czasowych. No właśnie, jedyny mankament to może zbyt optymistyczne wyznaczenie ilości godzin potrzebnych na przejście danego szlaku. A może po prostu zbyt długo zachwycałam się swoimi znaleziskami których było mnóstwo... I nie mam tu na myśli tylko dzieł Gaudiego, ale urocze secesyjne kamieniczki czy średniowieczne zaułki. I na koniec jedno ostrzeżenie: pamiętacie jak Daniel musi się zawsze męczyć z ponurymi kelnerami, dla których savoir vivre i radość życia to wyrazy z nigdy nie czytanego słownika wyrazów obcych? No cóż, pod tym względem w katalońskiej stolicy nic się nie zmieniło...
mój najlepszy pomocnik: "Barcelona" z serii "dookoła świata", Pascal