oplatając
Mam ochotę pójść do sklepu i poprosić o pięć kilo babiego lata, żeby sobie uwić kokon na niepogodę. Albo przynajmniej wyzłocić trochę tę kleistą szarość. Pajęczynek jeszcze w sklepach nie sprzedają, ale różne inne cudeńka owszem. Zabrałam się wiec za kupowanie ramek, wieszanie obrazów, szukanie miękkich poduszek. Na usprawiedliwienie dodam, że nie tylko mnie ogarnia tęsknota za przytulnością, zmianą wystroju z letniego na zimowy. Nawet w „Czytelni” (TVP Kultura) studio zmieniło z żółto-białego biura w poobwieszane właśnie pajeczynopodobnymi ozdóbkami pomieszczenie, w którym jest bardziej kolorowo i swojsko. Oczywiście, nic tak nie dodaje pokojowi ciepła jak szeregi różnobarwnych woluminów.. Dobra książka na półce, to jest dopiero gadżet! Tylko skąd mieć pewność, ze kolejne księgarniane cudo naprawdę nią będzie? W „czytelni” pan Hen podał niezły przepis. Otóż oświadczył, że nie kupuje nowości, a wybiera książki, które utrzymują się na rynku przynajmniej przez trzy lata, wtedy jest nadzieja, że lektura będzie faktycznie miała jakąś wartość. Przyznaję, że szybko udało mi się znaleźć kilka przykładów, obalających te teorię. A kiedy jeszcze widzę TAKIE zdjęcie w ulubionym magazynie, chęć kolejnych zakupów przykleja mi się do myśli, jak uparta nitka babiego lata ;)
mowa o:
Elle Decoration Pażdziernik 2008