keep out of the reach of children
Sztywno, zimno i do domu daleko. Tyle wystarczyłoby, żeby opisać tę książkę. Bo piękna historia jest w niej opisana w sposób mocno ciężkostrawny. Mowa tu o ostatniej jesieni w życiu Kafki, kiedy to spacerując po berlińskim parku spotkał zasmuconą utratą lalki dziewczynkę. Rozpacz z powodu zagubienia ukochanej lalki rozumiem doskonale, samej zdarzyło mi się kiedyś zapodziać ulubioną lalę i do dziś wspominam to wydarzenie jako jedno z bardziej traumatycznych przeżyć mojego dzieciństwa. Tymczasem lala kafkowa, dzięki pomysłowi pisarza, wykazuje spory talent epistolarny i zaczyna pisywać do dziewczynki listy ze swojej wędrówki po szerokim świecie.
Opowieść ta była mi już znana z „Szaleństw Brooklinu” Austera, i byłam bardzo ciekawa jej przeniesienia z kilku stron zaledwie do wymiaru pełnej książki. No i niestety ciekawość okazała się pierwszym stopniem do piekła. Tym razem miało ono postać kompletnej bzdury literackiej. Kafka jest tu ucieleśnieniem cnot wszelkich podobnie jak jego partnerka. Siedmioletnia właścicielka lalki, choć jest analfabetką, posługuje się językiem godnym pracownika wyższego szczebla dyplomacji i żeby było nam jej jeszcze bardziej żal, jest nigdy nie przytulaną sierotką. Miałam nadzieję, że przynajmniej akcja złagodzi moja reakcję – alergiczną- na nieznośną manierę, w jakiej została książka napisana. Nadzieja okazała się płonna. I tak mam na półce kolejną nauczkę, żeby nie kupować zbeletryzowanych opowieści o ludziach prawdziwych. Które najwyraźniej powinny mieć wokół okładki banderolkę z napisem „ w bólach czytać będziesz".
mowa o: