bagażowe
No i po wakacjach został mi tylko zapach słońca na ręczniku plażowym. Który zresztą od czasu do czasu wdycham, wtykając nos w materiał. Niestety niedługo wyląduje w pralce i definitywnie skończy się wywąchiwanie wspomnień. A jest ich sporo i to całkiem dobrych, jednak zgodnie z założeniem mojego „blogaska” ograniczę się do tych czytelniczych.
Jak zwykle długo zastanawiałam się co wrzucić do walizki, wybór książki na wyjazd jest często ważniejszy niż skompletowanie odpowiedniej garderoby. W końcu ciuchy nosze tylko na sobie, a czytaną książkę w sobie. I nie chce żeby mnie uwierały źle dobrane słowa, przegrzewały lub mroziły nieodpowiednie historie. Strój i książka na wakacje mają być lekkie, ale nie kiczowate, trochę fikuśne, kolorowe i zapewniające komfort kroków i myśli. Już mi się kiedyś zdarzyło zepsuć parę dni wypoczynku książką tak chmurną, że zaciemniła mi wszelkie inne wrażenia i spowiła cały pobyt zimną mgiełką depresji.
Dlatego prze pakowaniem jak głupia biegam po księgarniach (książek pożyczanych nigdy w podróż nie biorę, bo nie darowałabym sobie ich zagubienia), ustawiam kupki, podczytuje recenzje i akapity. Do tej pory nie wyrobiłam sobie właściwie klucza do idealnego wyboru, jedynie intuicję trochę. Musze przyznać ze tym razem wyszło nieźle, choć na ideał nie trafiłam. Z ciekawością tez podglądałam okładki innych bywalców leżaków, zadając sobie pytanie jak im się odpoczywa z czytaniem tego, co trzymają w ręce. A o tym, jakie lektury przeszły przez moje ręce-i umysł- w ciągu tych paru tygodni już wkrótce.
Przedtem jednak może zdradzicie wasze sposoby na wybór książek na wakacje?