na potem
Gdyby nie zbieżność z popularnym ostatnio filmem, ta notka miałaby tytuł „Pokuta”. Otóż cierpię za grzechy wszystkie, głownie za grzech łakomstwa w książek wybieraniu. Bo nieopatrznie zdecydowałam przeczytać Panią Bovary, stwierdzając, że co mi tam, przecież 270 stron powinno się jakoś przeczytać. Nigdy nie sądziłam, że taka ilość kartek może tak „zanieczyścić” chęć do czytania. Czuję się, jakbym znowu była w szkole i musiała przebrnąć przez takie na przykład Nad Niemnem czy Ludzi Bezdomnych. Ojca Goriot i Antygony też zresztą sympatia nie zdołałam obdarzyć, a moja alergia na Hemingway’a jest trwała i nieuleczalna. Za to pamiętam rozkosz gromadzenia książek, na potem, na czas, kiedy wreszcie będę miała swobodny wybór lektur. Podobnie i tym razem ogarnął mnie apetyt osoby na diecie: zakupiłam 5 nowych książek. W tym dwie Vila-Matas, zachęcona prze Chihiro, oraz Pessoa „Księgę niepokoju”. Już wiem, że tej ostatniej nie przelecę ciurkiem, że raczej jest to czytanie na małe łyczki, tak jak powinno się pić Porto, gęste i wyraziste, pozostawiające zamęt w głowie. Oprócz tego zdecydowałam się wreszcie na Noblistkę i mam oto na półce „Lato przed zmierzchem” Doris Lessing. Tym razem nie powinno być drastycznie (jakoś nie miałam siły czytać o upośledzonym dziecku), ale tez intrygująco, bo rzecz jest o kobiecie, która w środku życia nagle zaczyna robić karierę i wszystko się diametralnie dla niej zmienia. No i kupiłam jednak na „spiskowców wyobraźni” Taborskiej, to będzie na krótkie łóżkowe poczytania, myślę, ze historie o surrealistach zaowocują barwnymi snami;)
Oprócz tego mam całkiem ładny stosik biblioteczny. Dwie Margaret Atwood, do której bardzo przekonała mnie ostatnio przeczytana Pani Wyrocznia, dwie toskańskie Frances Mayes, by umilić sobie czas oczekiwania na wiosnę, opowiadania D. Lodge i wspomnienia Dygatówny. Oraz wszędzie zachwalany Ex libris A. Fadiman, który ukradkiem poczytuję w ramach oddechu od atmosfery domostwa Państwa Bovary. A do naszego ostatecznego rozstania zostało jeszcze tylko 78 stron. Które, jak widać, skrupulatnie odliczam.